Mięso drobiowe – dla kogo wzrost cen oznacza zyski?
Branża drobiarska jeszcze nie zdążyła poradzić sobie z komplikacjami, jakie przyniosła jej tegoroczna fala grypy ptaków i kryzys związany z globalną pandemią Covid-19, tymczasem zaczęły pojawiać się głosy wskazujące ceny drobiu jako jedne z rosnących najszybciej. Z czego wynikają te wzrosty? Warto przyjrzeć się zmianom kosztów kompleksowo w całym łańcuchu produkcji. W rezultacie można zauważyć, na którym etapie pojawiają się czynniki determinujące wzrost cen mięsa i kto zyskuje, a kto naprawdę traci.
Grypa ptaków nie odpuszcza
Polscy hodowcy drobiu od wielu miesięcy muszą mierzyć się z postępującą grypą ptaków. Wirus, choć nieszkodliwy dla ludzi, dziesiątkuje ich stada i oprócz oczywistych strat związanych z utratą zwierząt, generuje dodatkowe koszty związane z restrykcjami obowiązującymi w strefach wyznaczonych przez Inspekcję Weterynaryjną. Ograniczenia, istotne w zatrzymaniu grypy ptaków, powodują jednocześnie przerwy w cyklu hodowli drobiu oraz wyższe koszty produkcji.
Pasze i energia – drożeją na całym świecie
Nie bez wpływu na koszty produkcji mięsa pozostaje niespotykany od lat wzrost cen pasz na światowych rynkach. Pszenica podrożała na francuskiej giełdzie MATIF o ponad 40% w ciągu roku, kukurydza z kolei
o niemal 28%. To nie wyjątek, bo trend wzrostowy cen zbóż paszowych widoczny jest na całym świecie. Koszt pasz ma niestety bezpośrednie przełożenie na ceny mięsa drobiowego, bo stanowi około 70 % kosztów produkcji.
Nie pomagają również wzrosty cen energii elektrycznej i gazu. Na Towarowej Giełdzie Energii w ciągu
12 miesięcy cena hurtowa energii elektrycznej wzrosła aż o 68%, natomiast gaz na wspomnianej giełdzie urósł aż o kilkaset procent od początku roku. Rosnące ceny energii dotykają więc hodowców w takim samym stopniu, jak gospodarstwa domowe. Wzrost kosztów prądu czy paliw w skali przemysłowej jest jednak znacznie bardziej zauważalny ze względu na skalę i również przekłada się na koszt wytworzonego produktu.
Oczekiwania pracowników sektora
Jednocześnie branża drobiarska stoi w obliczu kolejnego wyzwania, jakim są oczekiwania pracowników wobec poziomu ich wynagrodzeń, wynikające z wysokiej inflacji. Tysiące zatrudnionych oczekują od swoich pracodawców podwyżek, tak jak miało to miejsce w innych sektorach gospodarki. Aby móc sprostać tym oczekiwaniom, ceny ustalane przez sieci handlowe wobec dostawców muszą uwzględniać nie tylko podstawowe koszty produkcji, ale ich całokształt – również te wynikające z coraz wyższych, dodatkowych wymagań.
– Branża chce dostarczać produkty wysokiej jakości, spełniające dodatkowe wymagania, ale po uczciwej cenie, uwzględniającej koszty ich wytworzenia. Tylko w ten sposób, zakłady zatrudniające pracowników będą w stanie zrealizować podwyżki płac dla swoich pracowników, tak jak ma to miejsce w innych sektorach gospodarki. Warto w tym wszystkim pamiętać, że cena mięsa w sklepie ma się nijak do tego, ile otrzymują za nie dostawcy – mówi Dariusz Goszczyński, Dyrektor Generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej.
Coraz częściej stosowaną praktyką przez sieci handlowe, w szczególności z obcym kapitałem, jest ciągłe podnoszenie oczekiwań wobec swoich dostawców bez uwzględnienia ich w oferowanej cenie. W interesie każdego producenta leży dostarczanie produktów jak najwyższej jakości, uwzgledniających preferencje konsumentów. Jednak wytworzenie produktu spełniającego ponadstandardowe wymagania musi wiązać się z większymi kosztami jego wytworzenia. Uczciwość oraz tak często podnoszone przez dystrybutorów żywności partnerskie traktowanie swoich dostawców, powinno gwarantować stosowanie uczciwej ceny
i uwzględnienie w niej zwiększonych kosztów hodowców i firm przetwórczych. Tymczasem dostawcy doświadczają jedynie zwiększonej presji na dodatkowe wymagania.
Praktyki stosowane w krajach zachodnich wyglądają inaczej. Hodowcy i przetwórcy wytwarzający produkty spełniające dodatkowe wymagania mają zagwarantowany udział w marży uzyskiwanej przez dystrybutora. Uczciwy podział zysku na wszystkich ogniwach łańcucha produkcyjnego stanowi tam zachętę do rozwijania współpracy. W naszych krajowych warunkach jest to sposób na doprowadzenie do upadłości zarówno hodowców, jak i firm przetwórczych, gdyż marża zwiększona za ponadstandardowy produkt pozostaje tylko na poziomie sieci handlowych.
Zysk producenta vs zysk sprzedawcy
Ogromne różnice cen wynikają z marży, jaką na mięsie drobiowym naliczają sprzedawcy, przede wszystkim duże sieci handlowe. Jednocześnie stawki, po jakich sieci handlowe kupują mięso, spadają. Widać to na przykładzie mięsa indyczego, którego cena była w bieżącym kwartale niższa o 20% w porównaniu z rokiem 2019. Tymczasem średnia marża sieci wzrosła z 8% w 2019 roku do 29% w roku bieżącym. W rezultacie producenci mięsa indyczego ponoszą gigantyczne straty, podczas gdy sieci zwiększyły swoje marże.
Przez wiele lat mięso drobiowe na krajowej półce sklepowej było najtańsze wśród wszystkich krajów UE. Dziś ta negatywna różnica nawet jeszcze wzrosła. Sieci handlowe powinny zrozumieć, że dawanie podwyżek swoim pracownikom, a jednocześnie, poprzez stosowanie cen poniżej kosztów produkcji, uniemożliwianie tego samego dla pracowników sektora rolno-przetwórczego, którzy również są klientami tych sklepów, jest nieuczciwe. W dalszym etapie doprowadzi to do bankructwa chociażby branży indyczej i finalnie przyczyni się do znacznie droższego importu tego mięsa z zagranicy.
Szukając odpowiedzi na pytanie kto odpowiada za rosnące ceny mięsa drobiowego, możemy więc zauważyć, że „winni” nie są hodowcy ani przetwórcy, którzy ze względu na drastyczny wzrost kosztów produkcji nie odczuli wzrostu zysków ze sprzedaży swoich produktów. Różnica pomiędzy ceną skupu mięsa a tym, co klient płaci w sklepie, to kwota która zostaje w kieszeni właściciela sklepu.
Tylko stosując solidarne podejście i uczciwy podział zysku ze swoimi dostawcami sieci handlowe będą mogły dalej oferować konsumentom produkty najwyższej jakości, umożliwiając jednocześnie realizację oczekiwań płacowych pracowników zakładów produkcyjnych i przetwórczych, którzy, jak już wcześniej wspomniano, są jednocześnie klientami tych sklepów.